Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Tu można się pochwalić :) swoją flotą.
Awatar użytkownika
M.
Posty: 4979
Rejestracja: 02 lut 2011 07:10 pm
Lokalizacja: Warszawa
Samochód: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 Pb/El/LPG
Postawił flaszek: 39
Dostał flaszek: 60

Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: M. » 29 lis 2018 04:18 pm

No to z racji zapotrzebowania oraz zadeklarowanego przeze mnie zamiaru publikacji dokumentacji fotograficznej z naprawy mojego Aspena poniżej to co istotne - uwaga - będzie baaaaaardzo długie.
Na początek uwagi formalne.
1. Każde auto wymagające naprawy jest w jakimś stanie, w którym może wymagać wymiany jakichś elementów. Zanim zaczniemy cokolwiek demontować warto porobić zdjęcia – mogą się przydać w przyszłości.
Obrazek
2. Chrysler ma taką zasadę, że wszystkie (no może prawie wszystkie) części znakuje numerami katalogowymi. Warto też uwiecznić część (nawet połamaną) na zdjęciu – łatwiej będzie zamawiać nowe części. Jak masz uszkodzony kluczyk to też warto zarejestrować jego oznaczenia - zdjęcie (byle wyraźne) jest lepsze od zapisków na luźnych kartkach, które mogą się zgubić, nie mówiąc już o późniejszych dylematach w rodzaju "Cholerka, co ja tu napisałem?"
Obrazek
Obrazek
3. Chyba nikogo nie trzeba instruować jak się rozbiera dowolny obiekt. Trzeba to robić z głową, tak by nie naruszyć stabilności konstrukcji i by mieć swobodny dostęp do kolejnych elementów wymagających wymontowania. Przez analogię – jeśli chcesz zdjąć skarpetki najpierw zdejmij buty. Raz że inaczej się nie da, dwa – bo gdybyś się uparł, że się da, to coś zniszczysz – nie ma bata.
4. Z racji tego co napisałem w punkcie 3 nie będę opisywał ani pokazywał rozbiórki auta. Dość długotrwałe, mało ciekawe, a efektem jest to co w dalszej części. Zdjęciami obrazującymi stan pierwotny auta dysponuję, ale udostępnię je wyłącznie temu, kto w bliższej lub dalszej przyszłości zdecyduje się przejąć klucze do tego auta. Wszystkich innych przepraszam za to pominięcie, acz jestem zdania, że materiał ten nic nie wnosi do sprawy na obecnym etapie.
5. W opisie procesu wspomniałem o wymianie ramy. O jej piaskowaniu, a następnie cynkowaniu ogniowym oraz lakierowaniu proszkowym. W trakcie tego procesu było projektowanie stelaża pod toroidalny zbiornik LPG, który został przyspawany do konstrukcji ramy.
Obrazek
Obrazek
Obrazek

W tym miejscu serwer przestał odpowiadać wiec ciąg dalszy nastąpi po niejakiej przerwie.

Pomysł był taki, że skoro auto unikalne, rzadkie i jak by nie patrzeć zacne, to ingerując tak głęboko (nie tyle z kaprysu co z konieczności) warto zabezpieczyć bazowe elementy konstrukcyjne tak, by stały się nieomal wieczne.
Czyszczenie ramy piaskowaniem ma na celu głównie i podstawowo usunięcie warstwy farby. Poprzedzający właściwe cynkowanie ogniowe proces trawienia chemią zwykle poradzi sobie z nalotami korozji lub z usuwaniem różnych tlenków itp. Chemia trawiąca nie usuwa warstwy farby, a ta poddana działaniu wysokiej temperatury w ciekłym cynku paliłaby się, zanieczyszczała płynny metal, a na samej ramie osadzałaby wszelakie kożuchy, sople, wtrącenia itp.
A że i tak na logikę warto było mechanicznie oczyścić, to wprawne oko zapewne dojrzało na powyższych zdjęciach.
6. Element konstrukcyjny jakim jest rama musi zachować określoną geometrię. A proces utopienia w płynnym cynku (zatem istotnego nagrzewania) i późniejszego studzenia po wyjęciu może skutkować powstaniem naprężeń i dalej odkształceń (dla jasności dodam, że cynk topi się w temperaturze 419,5 stopni Celsjusza, a cynkowanie odbywa się w temperaturze ok 20 stopni wyższej). Poza tym mogą być w tej konstrukcji rury, które będą zamknięte. Niby OK, ale powietrze w takiej przestrzeni poddane rozgrzaniu zwiększy ciśnienie no i może być jakieś BUM!!! Stąd ważna jest technologia - nie tylko z powodów jak wyżej, ale też, żeby 100% powierzchni tak zewnętrznych (pikuś) jak i wewnętrznych zostało pokryte cynkiem. A zatem jedna z kilku informacji do zatwierdzenia i akceptacji, otrzymanych z profesjonalnej firmy cynkującej wyglądała tak:
Obrazek
7. Wspominałem o dołożeniu stelaża pod mocowanie zbiornika LPG. Tu potrzebny był projekt przestrzenny - ot koło o średnicy zgodnej ze średnicą zbiornika, wyznaczenie na nim 4 otworów pod śruby mocujące zbiornik, wyznaczenie punktu środka oraz kątowego rozmieszczenia tych otworów względem ramy. Sprawdziła się płyta z plexi.
Obrazek
Obrazek
8. Efekt po cynkowaniu z dołożonym stelażem:
Obrazek
Rzecz jasna nie sama rama a wszelkie belki, poprzeczki, płyty termiczne itp też.
A po lakierowaniu gotowe do transportu wyglądały tak:
Obrazek
9. Rama przyjechała do warsztatu, zdjęta z ciężarówki, postawiona na 4 kobyłkach - można zacząć zakładać element po elemencie.
A jak już wcześniej pisałem ubiera ten co rozbierał, to nic tylko zakasać rękawy i do roboty:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Można by tak jeszcze setkę zdjęć wstawić, ale kto by oglądał?
Zatem pozwólcie na szybki przesuw taśmy do przodu:
Obrazek
10. Rama się ubiera, ale przyjdzie czas na inne elementy co czekają na zajęcie się nimi. Szkoda by było by coś później czekało. zatem trzeba działać na dwóch frontach jednocześnie - trochę tu, trochę tam.
Zatem zabawa z nadwoziem co stoi sobie na przyczepie-lawecie i czeka. Pod spodem wymaga zajęcia się wybranymi obszarami. Wyspiaskujemy i trzeba zabezpieczyć. Co będzie dobre w tym celu? Dyskusje z fachowcami doprowadziły do decyzji:
Podkład:
Obrazek
A na wierzch:
Obrazek
11. Zatem do roboty.
Tak było:
Obrazek
Obrazek
Później tak było (piasek robi swoje i żadna szczotka druciana mu nie dorówna):
Obrazek
Obrazek
Tutaj znów można by było całe mnóstwo podobnych zdjęć z różnych miejsc auta, ale nie o to chodzi.
Powierzchnia oczyszczona, odtłuszczona można podkładować i malować. Są reżimy czasowe po jakim czasie można, po jakim czasie trzeba, więc nie wszystko od razu. A że dostęp utrudniony i płyta podłogowa, to można niekoniecznie pistoletem - producent farb wręcz zaleca pędzel.
No to jazda:
Obrazek
Obrazek
Podkład czerwony, wierzchnia szara - widać co trzeba malować. No to wierzchnia:
Obrazek
Obrazek
12. Jak się czyści, jak się macha pędzlem każdy wie, więc tu zakończę.
Z przykrością muszę potwierdzić, że nie mam zdjęć z procesu montażu silnika na ramie. Robota nie pozwoliła na przerwy na serwis fotograficzny. Silnik zdjęty był razem ze skrzynią więc swoje ważył taki zestaw. Próba montażu z wykorzystaniem dźwignika warsztatowego przeznaczonego do tego celu zakończyła się niepowodzeniem. I to nie z racji ciężaru - tu był jeszcze spory zapas. Problemem okazała się wysokość na jaką trzeba było podnieść silnik, by przeszedł nad ramą. Sporo brakowało, więc upuszczenie powietrza z kół też sprawy nie załatwi.
Nie da się tak, to trzeba wymyśleć coś innego.
Zamówiony dźwig z miasta. Podniósł tyle ile trzeba było, kręcił w prawo, w lewo, do przodu, do tyłu, na boki - aż silnik i skrzynia osiadły na poduszkach, a śruby swobodnie weszły na swoje miejsca. Operacja trwała istotnie poniżej godziny. Rama gotowa do postawienia na niej nadwozia. Nadwozie ma w pełni zabezpieczoną podłogę, do której nie będzie dostępu, jak będzie stać na ramie. Nie ma przeszkód by wjechać przyczepą-laweta z nadwoziem na podnośnik łapowy, podnieść nadwozie wysoko i wyjechawszy przyczepą wjechać w to miejsce z ramą na kołach. Proste - czyż nie?
Zatem do roboty:
Obrazek
Jeden drobny szczegół pominąłem, ale napiszę.
Zanim nadwozie stanęło na ramie, trzeba było jeszcze zamontować pod podłogą elementy systemów klimatyzacji, ogrzewania oraz przewody wysokiego napięcia biegnące od baterii 300V do komory silnika. Później to już tylko manewrowanie ramą w taki sposób, by 10 śrub zespajających górę i dół auta trafiło w swoje miejsca. Nadwoziem nie pomanewruję - zostaje tylko przemieszczanie ramy. Ale sama rama to jakieś 350 kg, silnik i skrzynia prawie 500, do tego mosty, koła i wszystko inne. Tona to tak co najmniej. A ja zostałem sobie sam w warsztacie i mam to zrobić przed nocą. Jest godz +- 17:00.
Tu znów szybki przesuw taśmy do przodu.
Obrazek
Obrazek
Krótko przed 21:00 postęp był taki:
Obrazek
Fakt faktem - o 21:00 (tak mniej więcej, szef warsztatu przyjechał do firmy, żeby mnie wypuścić do domu. Auto było poskręcane, a rano mechanicy wypchnęli je na plac celem zwolnienia stanowiska do codziennych swoich zadań.
13. Wprawne oko czytających z pewnością zauważyło, że nadwozie nosi ślady naprawy blacharskiej polegającej na wymianie elementów. Z pewnością też zauważyło nową czarna maskę silnika.
Całkowicie świadomie pominąłem te prace, gdyż nimi akurat zajmowali się fachowcy i robili co trzeba poza moją obecnością. Było wszakże jedno ustalenie. Nie klepiemy - wymieniamy. Ma być prosto, równo i bez tony szpachli. I tak też zostało zrobione.
Całkowicie świadomie w opisie i dokumentacji fotograficznej pominę czekający nas etap lakierowania nadwozia - też realizowany siłami fachowców z wykorzystaniem najpierw przygotowalni lakierniczej, później kabiny. Wytyczna była również jednoznaczna - lakierujemy po całości z zachowaniem pierwotnego koloru.
I choć rozważałem zmianę, to jednak zdecydowany protest naszego kolegi Krzysztofa - tu wielki szacunek dla Ciebie Krzyśku - spowodował, że kolor pozostał jaki był. Szacunek dla Krzysztofa należny będzie jeszcze w kilku miejscach - ale o tym po części nieco później.
Zanim jednak auto trafiło na lakiernię wymagało ostatecznych rozbrojeń nadwozia. Wcześniej nadwozie stało "pod chmurą" i mimo, że przykrywane wielką plandeką, to jednak pozostawienie zamkniętych drzwi, zasuniętych szyb, pokrywy bagażnika maski silnika itp, było ze wszech miar wskazane i zasadne. Teraz jak trafiło pod dach, można było całkowicie ogołocić nadwozie ze wszystkiego co odłączalne (absolutne 100% takich elementów, a każde drzwi potraktować w analogiczny sposób - nie zostawiając na nich żadnej spinki, zaślepki itp., nie wspominając o jakichkolwiek plastikach, wiązkach lub szybach. Lakiernicy dostali absolutnego golasa i takim się zajmowali, i do takiego dwukrotnie dokupowali dodatkowe materiały lakiernicze - bo cholera jest wielka jak żaden inny z dotychczasowych samochodów co robili.
Auto pomalowane - zatem wklejenie szyb czołowej i szyby pokrywy tylnej, a także dwóch szyb bocznych tylnych - no i można zacząć ubierać nadwozie - tak jak to było w odniesieniu do ramy.
14. No to od czego zaczynamy?
a zacząłem od wygłuszenia - etap dawał swobodny dostęp do 100% blach więc tak lekko ponad 50 kg maty butylowej pokrytej aluminium i zaczynamy dopasowywanie i wałkowanie. Dach, podłoga, przegroda czołowa. poszycia błotników tylnych (z tymi błotnikami było najtrudniej bo dostęp przez otwory we wzmocnieniach wewnętrznych - ale jak ktoś sie uprze i chce zrobić dobrze to się da.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
W międzyczasie zabawa z wiązką nadwozia.
Ale sam butyl choć obciąża blachy i tłumi drgania to nie wszystko. Na błyszczącą powierzchnię aluminium z logiem STP poszła pianka kauczukowa - w zależności od miejsca przyklejania albo 9 albo 6mm grubości.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Robota jest nodna i żmudna więc jakaś rozrywka jest wskazana.
Zatem w trakcie i jako przerywnik pomontowane kurtyny, poukładane w miejscach gdzie można przewody wiązki i różne inne czynności posuwające robotę do przodu. A jest tego całkiem sporo.
Obrazek
Obrazek
Kto chce niech wierzy, kto nie wierzy - jego sprawa. Montaż zespołu deski rozdzielczej odbywał się jednoosobowo. Lekko nie było, ale dało radę.
A że magazyn części zamiennych do zamontowania z lekka pustoszał, trzeba było brać w miare po kolei byle etap montażu pozwalał na zamontowanie w aucie. Stąd trochę z przodu, trochę z tyłu (subwofer, mechanizm pokrywy bagażnika i całe mnóstwo innych). Dywany po wypraniu i wysuszeniu też mogły trafić na swoje miejsce.
Obrazek
15. Na tym etapie prac, to co pod maską wyglądało na jeden wielki Meksyk. Spokojnie. Przyjdzie czas to będzie jak należy.
Obrazek
Póki co jedziemy dalej ze środkiem auta
Obrazek
Wygłuszone blachy zewnętrzne butylem i pianką - czemu nie "opiankować tapicerek od strony wewnętrznej?. Wszak czas na montaż plastików wnętrza.
Obrazek
Qrde. Zaczyna przypominać samochód. Nawet już podsufitkę widać...
Obrazek
I choć nie ma pewności ani żadnej gwarancji finalnego sukcesu robota idzie dalej.
16. Serce hybrydy - znaczy się bateria hybrydowa. Jak zniosła długotrwały postój? Czy będzie chciała działać? ile w niej prądu? Jest procedura ładowania gdyby co (na aucie) i tak trochę na boku buduje się proces realizacji tejże procedury - póki co koncepcyjnie i logistycznie, ale tak co by nie być zaskoczonym jak przyjdzie co do czego. Baterię (tak lekko ponad 60-70kg) ładowałem do auta z pomocą. Stanęła na miejscu, została przykręcona i podłączona (spokojnie - żaden prąd nie pójdzie nigdzie poza ogniwa).
Obrazek
17. Zamontowany zbiornik LPG w procesie uzbrajania ramy pozwala na podłączenie przewodów FARO z wykorzystaniem odpowiednich złączek prostych, kątowych 90 stopni bądż (chyba) 45 stopni. Przewody tak gazowe jak i elektryczne pociągnięte w trakcie uzbrajania ramy (nie żałowałem opasek mocujących, wiertła, gwintownika i śrubek M6) - teraz można popodłączać.
Tu małe wtrącenie dotyczące działań przyszłych.
Doszedłem do wniosku, że miejsce zamocowania wielozaworu (jak na zdjęciu) naraża go na możliwe uszkodzenia - czy to kolizja, czy też krawężnik itp. Stąd w późniejszym czasie zbiornik został obrócony 0 90 sypni tak, by wielozawór wychodził skośnie w kierunku koła lewego i osi tylnej. Jest istotnie powyżej yulnego mostu więc nierówności drogowe go nie ruszają, a dzwon z tyłu nie ma możliwości go dosięgnąć. Przy okazji obrotu warto wspomnieć, że mocowania rozmieszczone są co 90 stopni, acz zawsze z pewną tolerancją. Robiąc możliwie spasowane otwory w stelażu pod śruby mocujące okazało się, że po obróceniu zbiornika wybrane otwory wymagały korekty by gwint złapał i pozwolił na skręcenie całości. Ot taka zmiana koncepcji w trakcie skutkująca nieoczekiwana przygodą.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Dla nie wtajemniczonych powiem, że nie ma możliwości zamontowania wlewu gazu pod klapką wlewu paliwa. Tam zwyczajnie nie ma miejsca. Zrobienie tego co widać na zdjęciu wymagało dnia kombinowania i kolejnego żeby ciut dopasować i poprzerabiać. Który gazownik będzie tak działać? Ja nie znam.
A skoro decyzja konfiguracyjna LPG poszła w kierunku reduktora KME TWIN, zasilanego dwoma przewodami, to trzeba było fazę ciekłą gazu podzielić na dwa. Dwa zawory odcinające i dwa filtry to raz - kłopot ze znalezieniem miejsca montażowego, dwa - to podwójna robota przy okresowych przeglądach. Jak ktoś się uprze znajdzie coś takiego, co działa rewelacyjnie:
Obrazek
18. Instalacja LPG odhaczona - wracamy do środka.
Fotele myk do auta i robi się ciekawie. rzecz jasna wyczyszczone i takie tam...
Obrazek
Obrazek
19. Fotele w środku - można zakładać drzwi - no i rzecz jasna butyl, pianka kauczukowa...
Obrazek
Obrazek
I dalej to co trzeba żeby można było powiedzieć, że gotowe.
20. Czas zająć się rejonem silnika, no i zrobić niekonwencjonalne dostarczanie gazu LPG nad zawory. Bliziutko. I tak, żeby instalacja była niewidoczna.
Dla jasności.
Znów wielkie podziękowania dla Krzysztofa. To dzięki Niemu mam indywidualnie zaprojektowane wkrętki kątowe z których lotny gaz psika na zawory.
To dzięki Niemu mogłem wiercić otwory pod te wkrętki w miejscu trudno dostępnym i pod istotnym kątem.
Co prawda projekty były moje (bo tak sobie wymyśliłem) to wykonanie tak narzędzia pomocniczego (pilot wiertła) jak i wkrętek to działa Krzysztofa.
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Widać wkrętki, widać wtryskiwacze HANA 2001 i jeszcze doprowadzenia gazu z lister rozdzielających.
całość będzie schowana pod kolektorem ssącym i nie będzie plątaniny rurek, przewodów i jakichś obcych elementów.
Jako ciekawostkę powiem, że standardowo dostarczane przy zestawach STAG przez firmę AG Centrum z Białegostoku wiązki przewodów okazały się być za krótkie - w odniesieniu do wtryskiwaczy gazowych na pewno (brakowało ok metra) a co do obwodów wtryskiwaczy benzynowych nie pamiętam Mam wrażenie że też.
Skoro dziękuję to podziękuje także Adamowi a AG Centrum. Po kontakcie i podzieleniu się spostrzeżeniem (wszak w każdym innym - normalnym aucie te przewody się skraca bo są za długie) w ciągu kilku dni otrzymałem przesyłkę a w środku zestaw "zakutych" przewodów odpowiednio dłuższych, z przeznaczeniem do podmiany w zestawie, który zakupiłem. Uznałem, że ktokolwiek w przyszłości będzie serwisował instalację powinien mieć ciągłe przewody (bez jakiegokolwiek sztukowania i przedłużania). Ponadto ich kolorystyka powinna być zgodna z fabryką - inaczej trzeba by rozbierać całość.
Dodatkowa informacja.
Okazało się, że w moim aucie nie jest optymalne pogrupowanie przewodów w fabrycznych koszulkach. Koszulki powędrowały do utylizacji, w ich miejsce przeszedł oplot siatkowy, a wiązka została podzielona tak, by poszczególne obwody trafiły tam, gdzie zamontowane zostały odpowiednie elementy.
Obrazek
A doprowadzenie gazu przewodami biegnącymi po przewodach ogrzewania. W ich biegu również diltr fazy lotnej 2x2
Obrazek
No to jeszcze jeden osobisty patent zastosowany w aucie, który to patent sprawdził sie bez pudła.
Jak znacznej części kolegów i koleżanek wiadomo, podczas montażu instalacji LPG gazownik przecina jakieś tam przewody (warto wiedzieć, że plusowe) doprowadzone do wtryskiwaczy benzynowych. W miejscu przecięcia zwykle do obu końców lutuje odpowiednie przewody biegnące do sterownika instalacji LPG, a miejsca lutowania izoluje.
Opisane na forum historie pokazują, że czasem lutowanie nie jest idealne i z biegiem czasu coś przestaje kontaktować, że izolacja się starzeje i może coś zacząć się zwierać z czymś, z czym nie powinno, że takie tam...
Moje osobiste doświadczenie pokazało, że gdy miałem zdefektowany sterownik LPG w Voyku, mogłem go wypiąć z auta... I co dalej? Toć mam przerwane obwody wtrysków benzynowych i nie pojadę. Można porobić zworki np ze spinaczy biurowych i połączyć obwody we wtyczce sterownika LPG (tam są wsuwki żeńskie więc by się dało), ale czy będzie to bezpieczne, czy to nie rzeźba zanadto?
Mój patent polega na zastąpieniu lutowania parami wsuwek konektorowych. Mam 8 cylindrów więc dwa komplety 8-o pinowych par (sugeruję uwzględnienie prądów płynących przez obwody, żeby się coś nie przygrzało lub zgoła nie stopiło bo będzie niemiło). Obwód wtryskiwaczy - po jednej stronie wtyk męski, po drugiej żeński. To co przecięte,w razie czego można bezpośrednio połączyć. A tak na codzien są rozpięte ale za to maja wpięty obcy obwód sterownika LPG - trzeba zwrócić uwagę czy w stronę PCM mają iść przewody z paskiem czy jednokolorowe. Te drugie idą w strone wtryskiwaczy. Co istotne, by w sposób tradycyjny łączyć element męski z żeńskim, a w drugiej parze żeński z męskim. Konektory są pozaciskane więc kontakt tak samo pewny jak w każdym innym miejscu instalacji. Kostki hermetyczne więc korozja nie grozi. Nie stawiam przeszkód jeśli ktoś zechce skorzystać z patentu.
Obrazek
21. Trochę uporządkowane i pomontowane.
Wygląda lepiej?
Obrazek
No i na tym etapie można by zakończyć opowieść.
Po sprawdzeniu miliona kostek, konektorów, wsuwek, spryskaniu każdego tak męskiego jak i żeńskiego contact sprayem szacownej firmy, po przedmuchaniu każdego sprężonym powietrzem itd. itp. przyszedł czas na zamontowanie akumulatora 12V. Jest napięcie w elektronice auta to można to i owo posprawdzać. Żeby sprawdzić stacyjka musi pójść na ON. Jest w radiu ekran stanu baterii hybrydowej - o dziwo trzyma ponad 50%. Traf zrządził, że nie znając jeszcze auta trochę mocniej przekręciłem kluczyk, coś zaczęło warczeć...
Ki diabeł?
Okazało się, że niechcący uruchomiłem silnik, który odpalił od pierwszego razu.
Zatem VICTORIA. Jest dobrze. Już wiem, że cała robota nie poszła na marne. Warto było.
Trzeba zatem kończyć robotę i rejestrować, tym bardziej, że kredyt wzięty na samochód na Śląsku jest niemal spłacony, a jak się skończy umowa to nici z rejestracji na południu Polski.
Skoro tak, to już króciutko:
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek

I to by było niemal wszystko co istotne. Wiele rzeczy siłą rzeczy zostało pominięte. Kilka rzeczy jeszcze uzupełnię w treści albo tutaj na końcu.
Fakt faktem auto wyjechało, przeszło bez problemu badania techniczne, zostało zarejestrowane i jeździ niemal codziennie.
W 3 lata zrobiło ca' 150.000 km bez istotnych problemów.
To co technicznie przy nim zrobiłem, to dalsze modyfikacje wynikające ze zmiany wcześniejszych koncepcji, a także wymieniłem lewą końcówkę drążka kierowniczego, sądziłem, że mam problem z wahaczem górnym, a po rozłączeniu okazało się że skrzypi sworzeń wahacza dolnego, ileś tam wymian oleju w silniku oraz wymiana oleju w mostach i reduktorze, no i przygoda z baterią hybrydową, którą to opisze osobno.

Teraz czekam na komentarze, opinie, krytykę, pytania dodatkowe i cokolwiek komukolwiek w duszy zagra.
M.
______
/l, [_____],
|---L- OIIIIIIIO
()_) ()_)-----)_)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Myślę, że jestem, więc jestem. Tak myślę.

Awatar użytkownika
M.
Posty: 4979
Rejestracja: 02 lut 2011 07:10 pm
Lokalizacja: Warszawa
Samochód: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 Pb/El/LPG
Postawił flaszek: 39
Dostał flaszek: 60

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: M. » 28 sty 2019 03:04 pm

No i miałem zamiar opisać jeszcze troszkę ciekawostek. Miałem zamiar... Ale jakoś nie widzę zainteresowania, a takowy fakt nie stanowi dopingu. Zatem wychodzi na to, że mogę to sobie odpuścić.
______
/l, [_____],
|---L- OIIIIIIIO
()_) ()_)-----)_)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Myślę, że jestem, więc jestem. Tak myślę.

west26
Posty: 951
Rejestracja: 19 lip 2015 12:06 am
Lokalizacja: Milicz
Samochód: Hyundai Santa Fe 2.7 AWD aut.
Postawił flaszek: 15
Dostał flaszek: 16

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: west26 » 28 sty 2019 10:07 pm

Ja tam lubię sobie poczytać rano przy kawce. Wiem, że zarywasz czasami nocki co widać po postach zatem do dzieła Panie M. Bo kawa nie będzie smakowała z rana.
Nie każdy facet z widłami to Posejdon : )

Awatar użytkownika
tedi
Posty: 2951
Rejestracja: 18 lis 2008 09:55 pm
Lokalizacja: .
Samochód:
Postawił flaszek: 7
Dostał flaszek: 4

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: tedi » 28 sty 2019 10:44 pm

M. pisze:
28 sty 2019 03:04 pm
No i miałem zamiar opisać jeszcze troszkę ciekawostek. Miałem zamiar... Ale jakoś nie widzę zainteresowania, a takowy fakt nie stanowi dopingu. Zatem wychodzi na to, że mogę to sobie odpuścić.

Spokojnie Marusz :lol: GTW trzyma formę i czyta :D
Za postępy nagroda już sobie przypomniałem jak się ją przyznaje :P
pozdrawiam. tedi

Lepiej stracić sekundę w życiu , jak życie w ciągu sekundy.
Od dużego silnika lepszy jest.......większy silnik :))))))))))))
www.autopiekuta.pl

Carl
Posty: 490
Rejestracja: 03 lip 2017 09:52 am
Lokalizacja: Kraków
Samochód: Pacifica 4.0 AWD 2008 SS LPG Prins 2
Postawił flaszek: 12
Dostał flaszek: 21

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: Carl » 29 sty 2019 07:44 am

Nie tylko GTW :light:
Piotr

Awatar użytkownika
pach
Posty: 1570
Rejestracja: 13 maja 2014 06:15 pm
Lokalizacja: KS m.KR
Samochód: 4.0 AWD Ltd 2007
Postawił flaszek: 10
Dostał flaszek: 11

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: pach » 29 sty 2019 09:36 am

M. pisze:
28 sty 2019 03:04 pm
... Ale jakoś nie widzę zainteresowania...
Bo wszystkim czytelnikom dech zapiera i dlatego nie mogą chwilowo nic napisać :mrgreen:

Jak kiedyś - wtedy tylko w sprawie ramy - szacun Mariusz za ogrom i fachowość opisywanej roboty.
(a pewnie i nie jeden - w tym ja - sobie myśli: szkoda, że nie byłem w stanie tego zrobić z moim autkiem) :S
Czekamy zatem na cd.
Pozdrawiam.
Race fast, safe caR

przemy_slav
Posty: 449
Rejestracja: 14 maja 2014 12:46 pm
Lokalizacja: Pruszków
Samochód: 2007 Pacifica 4.0 FWD LPG, 2008 Sebring 2.4
Postawił flaszek: 2
Dostał flaszek: 6

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: przemy_slav » 29 sty 2019 01:00 pm

pach pisze:
29 sty 2019 09:36 am
(a pewnie i nie jeden - w tym ja - sobie myśli: szkoda, że nie byłem w stanie tego zrobić z moim autkiem) :S
Oj żebyś wiedział :(
Moja Pacifica http://forum.chryslerforum.pl/viewtopic.php?f=123&t=4808

mpspycha
Posty: 2534
Rejestracja: 04 lip 2013 09:20 pm
Lokalizacja: Poznań-okolica
Samochód: DURANGO 5,7 HEMI HEV, była Pacyfica 4.0 Signature 08
Postawił flaszek: 14
Dostał flaszek: 16

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: mpspycha » 29 sty 2019 02:53 pm

miałem napisać Pisz nie gadaj... ale na forum to chyba "PISZ nie pisz głupot" :P :mrgreen:
ja pomimo iż temat mi znany też przeczytałem z zapartym tchem,
a ciekawostek nigdy za dużo ;) :mrgreen:
pozdrawiam Piotr

http://cprojects.pl
__________________________
Umysł jest jak spadochron
Nie działa jeśli nie jest otwarty

Awatar użytkownika
Konrad
Posty: 148
Rejestracja: 26 paź 2016 08:59 pm
Lokalizacja: Białystok
Samochód: Chrysler Pacifica touring FWD 3.5 V6 Pb 2005
Postawił flaszek: 10
Dostał flaszek: 13

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: Konrad » 29 sty 2019 03:57 pm

Wielki szacun M. Powiem szczerze, gdybym to ja włożył tyle pracy i serca w to auto, to nie wiem, czy kiedykolwiek zdecydowałbym się na sprzedaż.
Konrad

Awatar użytkownika
M.
Posty: 4979
Rejestracja: 02 lut 2011 07:10 pm
Lokalizacja: Warszawa
Samochód: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 Pb/El/LPG
Postawił flaszek: 39
Dostał flaszek: 60

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: M. » 29 sty 2019 04:12 pm

Qrde,
Blokowałem wczoraj takiego jednego obcokrajowca - bodaj już setny raz, i przy okazji zbanowałem swój IP - i nie tylko swój zresztą...
Zatem jestem w Argentynie.
______
/l, [_____],
|---L- OIIIIIIIO
()_) ()_)-----)_)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Myślę, że jestem, więc jestem. Tak myślę.

Awatar użytkownika
tedi
Posty: 2951
Rejestracja: 18 lis 2008 09:55 pm
Lokalizacja: .
Samochód:
Postawił flaszek: 7
Dostał flaszek: 4

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: tedi » 29 sty 2019 10:08 pm

M. pisze:
29 sty 2019 04:12 pm
Zatem jestem w Argentynie.
Aż do Argentyny go goniłeś :O
pozdrawiam. tedi

Lepiej stracić sekundę w życiu , jak życie w ciągu sekundy.
Od dużego silnika lepszy jest.......większy silnik :))))))))))))
www.autopiekuta.pl

Awatar użytkownika
M.
Posty: 4979
Rejestracja: 02 lut 2011 07:10 pm
Lokalizacja: Warszawa
Samochód: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 Pb/El/LPG
Postawił flaszek: 39
Dostał flaszek: 60

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: M. » 29 sty 2019 11:54 pm

On ostał się gdzieś między Bugiem a Kamczatką.
To ja musiałem udać się w daleką podróż. Alternatywą były Węgry albo Chiny ale też Tajlandia, Peru i takie tam. Wybrałem co wybrałem ale szczerze wolę PL więc niebawem wrócę.
______
/l, [_____],
|---L- OIIIIIIIO
()_) ()_)-----)_)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Myślę, że jestem, więc jestem. Tak myślę.

przemy_slav
Posty: 449
Rejestracja: 14 maja 2014 12:46 pm
Lokalizacja: Pruszków
Samochód: 2007 Pacifica 4.0 FWD LPG, 2008 Sebring 2.4
Postawił flaszek: 2
Dostał flaszek: 6

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: przemy_slav » 30 sty 2019 08:42 pm

A ja mam pytanie: czy w tytule tego zacnego tematu nie wystepuje przypadkiem błąd? :?:
Moja Pacifica http://forum.chryslerforum.pl/viewtopic.php?f=123&t=4808

Awatar użytkownika
M.
Posty: 4979
Rejestracja: 02 lut 2011 07:10 pm
Lokalizacja: Warszawa
Samochód: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 Pb/El/LPG
Postawił flaszek: 39
Dostał flaszek: 60

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: M. » 30 sty 2019 10:36 pm

przemy_slav pisze:
30 sty 2019 08:42 pm
...nie wystepuje przypadkiem błąd? :?:
Możesz uściślić tudzież skonkretyzować lokalizację? :P

A tak na serio - Thx. Poprawiłem. Nie chodziło ani o ortografię ani nawet o gramatykę lub interpunkcję.
______
/l, [_____],
|---L- OIIIIIIIO
()_) ()_)-----)_)

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Myślę, że jestem, więc jestem. Tak myślę.

przemy_slav
Posty: 449
Rejestracja: 14 maja 2014 12:46 pm
Lokalizacja: Pruszków
Samochód: 2007 Pacifica 4.0 FWD LPG, 2008 Sebring 2.4
Postawił flaszek: 2
Dostał flaszek: 6

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: przemy_slav » 31 sty 2019 12:00 pm

M. pisze:
30 sty 2019 10:36 pm
A tak na serio - Thx. Poprawiłem. Nie chodziło ani o ortografię ani nawet o gramatykę lub interpunkcję.
Dokładnie tak, typowa "klawiaturówka", "miss click" :)
Moja Pacifica http://forum.chryslerforum.pl/viewtopic.php?f=123&t=4808

Tomaspen
Posty: 7
Rejestracja: 16 paź 2019 09:55 pm
Lokalizacja: Skoczów
Samochód: Chrysler Aspen

Re: Chrysler Aspen 5,7 HEMI HEV Limited 2009 - Historia naprawy

Post autor: Tomaspen » 16 paź 2019 10:54 pm

Wielki szacunek. Przeszło mi przez myśl odświeżenie ramy, ale brak czasu i odwagi spaliło na powierzchownym garażowym babraniu(w trakcie). 😁

ODPOWIEDZ

Wróć do „.: MOJA FLOTA :.”